Menu bloga

Najnowsze wpisy

Fujifilm GFX 100S vs Sony A1 - Starcie Tytanów

2490 Zobacz 10 Liked

Konfrontacja topowych aparatów fotograficznych to pomysł stary. Każda branża dorasta do sytuacji, w której najbardziej zaawansowane konstrukcje są ze sobą porównywane. Fachowe periodyki mogą pochwalić się wówczas artykułami, które przykuwają uwagę fachowców. Lamborghini czy Ferrari? Apple Mac Pro czy Mac Studio? Takie porównanie to zawsze próba odpowiedzi na pytanie - „Czy któraś z konstrukcji jest ewidentnie lepsza od innej?". Testy czytamy z wypiekami na twarzy, zdajemy sobie sprawę, że w ocenie dzielimy włos na czworo i zwracamy uwagę na detale.  

Nie inaczej jest w tym przypadku, w którym skoncentruję się na dwóch wybitnych aparatach fotograficznych, których porównanie bezpośrednie nie miałoby sensu, ponieważ obydwa korpusy należą do zupełnie innych grup. Właściwie do zupełnie innych światów. Cechuje je inny rozmiar matrycy. Należałoby więc uściślić jaki aspekt obu konstrukcji, najbardziej nas interesuje.


W naszym przypadku sprawa byłaby prosta. Kryterium porównywanym powinna być ostateczna jakość obrazu. Lepsza jakość końcowej fotografii. Wielu z nas zastanawia się zapewne, który z systemów, formatów czy konkretnych, dostępnych na rynku modeli, dostarczy nam najlepszej jakości obraz.  Jednak ten test pokazał - tu wyprzedzimy wnioski, że format matrycy ma mniejsze znaczenie niż rozdzielczość, a troska o wygodę użytkowania potrafi zasiać niepokój w sercu totalnego, jakościowego purysty. Porównanie powinno dostarczyć informacji na temat tego, czy przejście na średni format ma sens? Precyzując. Czy ma sens w ogóle i czy ma sens w Waszym, konkretnym przypadku? W czasie porównań dołączył do testu jeszcze jeden aparat. Aparat, którego udział w teście, początkowo był niezamierzony, ale który wniósł najwięcej do dyskusji na temat porównywania formatów.

Tak moi drodzy, zrobiło się bardzo ciekawie. Ziemia zadrżała, a o mentalnym spokoju musiałem zapomnieć. Do walki stanęli Tytani swych klas. Fotograficzny kufer wypełnił się sprzętem, który dla wielu z nas ciągle stanowi obiekt westchnień. Nie było kompromisów. Z jednej strony spoczął w kufrze niedościgniony mistrz inteligentnych systemów ekspozycyjnych i jeszcze szybszego systemu AF, wsparty najnowszymi technologiami. Mały, zgrabny, wygodny i intuicyjny w użyciu, 50 megapikselowy korpus Sony A1. Aby dać szansę pełnoklatkowemu graczowi, wyposażony w obiektyw Sony G Master 50 mm f/1,2.

W drugiej części kufra ulokowałem absolutnego mistrza wagi ciężkiej. Średnioformatowy korpus Fujifilm GFX 100S. Bardzo nowoczesny, wyposażony w sprawne systemy AF i co najważniejsze w 102 megapikselową matrycę. Aby dać szansę temu korpusowi, wyposażyłem go w obiektyw Fujinon GF 80 mm f/1,7, który jest odpowiednikiem ogniskowej 63 mm, więc trochę dłuższym niż standardowe szkło 50 mm w Sony. Aby test był bardziej precyzyjny, do tego korpusu przeznaczyłem na cele testowe, także obiektyw Fujinon GF 45-100 F4 IS LM WR, aby móc sprawdzić w walce oba korpusy na tej samej ogniskowej - 50 mm w przypadku Sony i 63 mm (odpowiednik 50 mm w FF) w przypadku Fujifilm.

Graczem, który dołączył w ostatniej chwili, był korpus GFX 50S II. Model pośredni, ale… wyposażony w 50 megapikselową matrycę, czyli matrycę o dokładnie tej samej rozdzielczości, jaką mamy w Sony A1. Zrobiło się gorąco. Z jednej strony wiedziałem, czego można się spodziewać po tych aparatach, z drugiej strony pozwoliłem sobie na luksus beznamiętnego sprawdzenia tych korpusów w prawdziwym życiu. Jak zwykle wybrałem do testu „zwykłe” motywy, aby tematyka nie sprawiała, że emocje wezmą górę nad suchą analizą. Po przygotowaniu sprzętu byłem gotów spróbować pomóc Wam w wyborze tak naprawdę - aparatu?/formatu?
Faktem jest przecież, że różnice cenowe pomiędzy formatami się zmniejszyły lub właściwie wyrównały. Na świecie coraz częściej mówi się o przechodzeniu z pełnej klatki na średni format, tak jak kiedyś przechodzono z APS-C na FF.

Porównanie rozmiaru aparatów (w skali)



Pierwsze wrażenia
Tu muszę się przyznać, że swego czasu porzuciłem pełną klatkę na rzecz średniego formatu. Pikanterii temu stwierdzeniu dodaje fakt, że z Sony A7R i A7RIII przesiadłem się na Fujifilm GFX 50 R. Potem, co prawda porzuciłem Fujifilm, na rzecz Hasselblada serii X, no ale obecnie z dużym przekonaniem wybrałem GFX 100S. Tani (jak na średni format), nowoczesny, wszystko mający i do tego z matrycą o większej rozdzielczości. Pomyślicie w tym miejscu zapewne, że jestem złą osobą do przeprowadzenia takiego testu, ponieważ ja już wybrałem. Uspokoję Was jednak trochę. Jako bloger i youtuber, spotykam się często z pytaniami - czy warto zmieniać format? Staram się odpowiadać rzeczowo, ale Wasze argumenty niejednokrotnie wydawały mi się bardzo logiczne. Dlatego na potrzeby tego testu, postanowiłem na nowo sięgnąć z zapałem po Sony. Co więcej, nie musiałem specjalnie się nastawiać, bo ciekawość paliła mnie bardzo. Zastanawiałem się ile może model Sony A1. Model, który swego czasu uważałem za zbyt drogi - chociaż podobno doskonały. Test zmuszał mnie do trochę mechanicznego fotografowania i emocje gdzieś się zatraciły. Metodologia powtarzania tych samych ujęć trzema korpusami wymusiła pozbycie się emocji. To dobrze. Jednak…

No właśnie! Po pierwsze bardzo się zdziwiłem. Korpus Sony, chociaż ze swymi młodszymi braćmi dzielący rozmiary, okazał się zupełnie inny pod względem całościowej ergonomii. Łatwość fotografowania tym aparatem i celność analizy danych (ekspozycji, balansu bieli), zupełnie mnie zadziwiły. Bezlusterkowcami Sony fotografuje się bardzo łatwo, ale to, co może A1 jest szokujące. Z nostalgią przypomniał mi się moment, gdy kupiłem swego pierwszego bezlusterkowca A7R, dziwiąc się, że jest o tyle mniejszy od EOS'a 5DMkII i o tyle lepszy.

Mały korpus A1, bardzo mi się spodobał. Nawet z ciężkim szkłem 50 mm f/1,2 był zgrabny i lekki. W porównaniu do modelu Fujifilm GFX 100S czy GFX 50S II oczywiście, które są większe i posiadają gabaryty znane z największych lustrzanek pełnoklatkowych. Należy zaznaczyć, że korpusami średnioformatowymi, które poddałem testom, fotografuje się bardzo wygodnie i po ich poznaniu i skonfigurowaniu pod nasze preferencje, osiągamy bardzo wysoką szybkość i skuteczność fotografowania. Taka wstępna konfiguracja, to także konieczność w przypadku modelu Sony A1. Podczas testu mogłem sprowadzić właściwie do jednego mianownika wygodę fotografowania. Wzięcie aparatu z kufra i wykonanie zdjęcia zabierało taką samą ilość czasu. Korpusy nie zawodziły, ostrząc tam, gdzie im kazałem i wykonując pomiary ekspozycji, który oferował podobne parametry obrazu. Wszystkie aparaty spisywały się bardzo dobrze…

Kryterium oceny
Wiedziałem jednak, że kryterium oceny to jakość obrazu, a nie szybkość czy ergonomia. Nie sama rozdzielczość, bo tu zwycięzcą byłby model GFX 100S ze swą 102 megapikselową matrycą. Jakość obrazu, o której można rozmawiać godzinami. Plastyka, głębia ostrości, pewien trudny czasami do zdefiniowania wygląd kadru pełnoklatkowego i średnioformatowego. Każdy, kto przechodził z APS-C na pełną klatkę, od razu przypomni sobie zachwyt związany z lepszą plastyką, większymi rozmyciami, szczegółowością i wydajnością w przypadku wyższych ISO. Czy takie samo zjawisko ma miejsce w tym przypadku? Mały średni format zdecydowanie obecnie dominuje, a konstrukcje z większymi matrycami, są nieosiągalne cenowo. Są także cięższe i mniej ergonomiczne. Tak więc, czy średni format matryc 33x44 mm ma przewagę nad formatem, skąd inąd małoobrazkowym - 24x36 mm? To ważne pytanie. Ważne dla wszystkich, dla których jakość obrazu ma znaczenie.

Dlaczego powinniśmy znać odpowiedź na to pytanie? Dlatego, że nasza decyzja co do tego, jaki format jest lepszy dla naszych celów, powinna być podjęta jak najszybciej. Im prędzej określimy, który z formatów jest dla nas lepszy, tym mniej stracimy. Nie tylko pieniędzy na kolejne elementy systemu, ale przede wszystkim czasu i ujęć zrealizowanych na formacie gorszym pod względem jakości. Tym mniej plików gorszych jakościowo trafi do naszych archiwów. Ten materiał nie odpowie Wam na pytanie - Czy Sony A1 jest lepszy, czy gorszy od Fujifilm GFX? Powinien dać nam odpowiedź na pytanie - Czy format średni jest lepszy od pełnej klatki? A może różnic nie ma?! Może minimalnie lepsza jakość, nie jest wystarczającą alternatywą dla bardzo wygodnego użytkowania lżejszego i mniejszego korpusu? Postarajmy się podejść do testu bez uprzedzeń. Mnie się to chyba udało…

A było to tak

Test podzielony był na dwie serie zdjęć. Wykonywane były w pewnym odstępie czasowym. To ważne, ponieważ tak jak pisałem we wstępie, same fotografie testowe wykonywałem bardzo mechanicznie. Nie wczuwałem się zbytnio. Po pierwszej serii zdjęć dokonałem wstępnej analizy. Ta analiza stała w sprzeczności z mymi przekonaniami, które sprawiły, że to korpusy średnioformatowe są moim narzędziem codziennej pracy. Gigantyczna różnica w jakości obrazu pomiędzy 36 i 42 megapikselowymi korpusami Sony A7R i A7RIII, a modelem Fujifilm GFX 50R, która sprawiła, że przeszedłem na średni format z radością, teraz nie była już tak oczywista.

To było dla mnie wielkie zaskoczenie. Obrazy oglądane i porównywane w programie edycyjnym wydawały się na pierwszy rzut oka, bardzo podobne. Dostałem „prztyczka w nos”. Tu nie było mowy o szybkim porównaniu. Sony okazało się godnym przeciwnikiem. A1 pokazało nie tylko pazur ale uzbrojoną w pazury, umięśnioną łapę! Przypomniało mi się sławne, powtarzane za Ludwikiem de Lasalle`m, powiedzenie wybitnego i charyzmatycznego generała II RP - Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego, który podczas jednej z suto zakrapianych alkoholem imprez w lokalu Adria, stwierdził: „Koniec żartów, panowie, zaczynają się schody”.

Tak moi drodzy. Bezstronność nastąpiła po pierwszym, pobieżnym porównaniu. Nie miałem czasu na wnikliwe analizy, ale to, co zobaczyłem, skłoniło do refleksji. Wiedziałem, że muszę bardziej wnikliwie podejść do testu. Gdy kufer wypełniony testowym sprzętem, po raz kolejny poszedł w ruch, już znacznie bardziej skupiłem się na porównaniach niuansów. Wiedziałem, że będzie to bardzo trudny test. Jednak różnice w formatach, zaczęły się ujawniać prawie natychmiast, gdy w sensowny sposób zdobyłem kolejne kadry, a potem wnikliwie się im przyjrzałem. Bez wstępnych założeń, bez uprzedzeń. Bez uprzedzeń, a jednak różnice zaczęły się ujawniać… Tyle, że nie tam gdzie ich najbardziej się spodziewałem!



Pierwsza widoczna różnica - jakość obrazu w wizjerze
Pierwszą różnicą odczuwalną od razu, jest wielkość i czytelność wizjera aparatów średnioformatowych. To coś, co zwraca uwagę od razu, gdy świadomie podejmiemy się oceny. Nie jest nawet specjalnie ważne, który z wizjerów ma większą rozdzielczość i jakie ma powiększenie. Po prostu różnica przypomina tę z APS-C i pełnej klatki. Ogólnie, ktoś przyzwyczajony do obrazu w wizjerze pełnoklatkowym, odbierze wizjer aparatu APS-C, jako mniejszy. Bardziej umowny, mniej dokładnie pokazujący obraz. To zjawisko jest tak mocne, że przechodząc na używanie formatu APS-C, zaczynamy rozumieć, że to, co widzimy w wizjerze, to tylko próba pokazania finalnego obrazu, który w komputerze będzie znacznie bardziej szczegółowy. Tu jest tak samo. Wizjer i obraz w nim są większe. Tu, po raz pierwszy dostrzegamy, też większą plastykę całego obrazu, wynikającą z lepszej separacji planów i mniejszej głębi ostrości. Może nie jest tak w istocie, bo tu trzeba poddać analizie pliki, ale większy wizjer potrafi lepiej pokazać niuanse komponowanego kadru, który w jakiś dziwny sposób jest „inny”, w stopniu większym niż zakładamy. Jeśli porównamy obraz w wizjerze GFX-a z obrazem z przypadkowego aparatu pełnoklatkowego różnica będzie dramatyczna. Jeśli porównamy z doskonałym wizjerem A1, różnica znowu się niweluje. Sony zadziwiająco skupiło się na każdym aspekcie swego flagowca. Tego się nie spodziewałem.

Druga różnica - format obrazu
To zaskakujący wniosek, ale matryca małoobrazkowa ma inne proporcje boków. Tak wiem, to oczywiste, ale właśnie w takim porównaniu wychodzi na pierwszy plan.

Kadr z małego obrazka ma dłuższą w stosunku do wysokości podstawę. Format pliku z aparatu Sony A1 ma 8640x5760 pikseli, podczas gdy plik z aparatu GFX 50S II, ma rozmiar 8256x6192 pikseli. Podsumowując, plik z Sony A1, ma dłuższy bok większy o 384 piksele od dłuższego boku GFX 50S II. Krótszy bok jest większy w średnim formacie o 432 piksele. To istotna różnica. Bez cropowe kadry ze średniego formatu są bardziej kwadratowe, podczas, gdy kadry z małego obrazka są bardziej podłużne w proporcjach. W przypadku motywów poziomych mniej tracimy, używając pełną klatkę, niż w przypadku kompozycji o bardziej klasycznych proporcjach obrazu, gdzie uwidacznia się bardziej, przewaga średniego formatu. W poziomych kadrach trudno było doszukać się przewagi z GFX 50s nad takiej samej rozdzielczości obrazami z pełnoklatkowego korpusu Sony A1!
Oczywiste jest to, że format aparatów z matrycą pięćdziesięcio megapikselową jest zbliżony, jednak już to, co potrafi wygenerować model GFX 100S, jest miażdżącą przewagą nad rywalami. Obraz z tego modelu ma 11648 pikseli na dłuższym boku i 8736 pikseli na krótszym. To dwukrotnie więcej.
Jak przekłada się to na możliwość generowania powiększeń? Eksportowane z programu edycyjnego fotografie, bez zwiększania rozdzielczości, przygotowane pod druk w drukarni (300 dpi), mają odpowiednio rozmiar: GFX 50S II - 699,01 mm x 524,26 mm; Sony A1 - 731,52 mm x 487,88 mm. Można więc przyjąć, że kryją mniej więcej format 50x70 cm. Poza konkurencją jest tu model GFX 100S, którego obraz ma rozmiar 986,2 mm x 739,65 mm, czyli w przybliżeniu 100x70 cm.


Fujifilm GFX 100S vs Fujifilm GFX 50S II vs Sony A1



Trzecia różnica - mniejsza głębia ostrości…
Oczywiście formatu średniego. To było jak uderzenie. Widoczne od pierwszego spojrzenia w wizjer, ale nie do udowodnienia bez podglądu na komputerze. Wrażenie było dziwne. Jak się długo pracuje w pewnym formacie, to biorąc do ręki zestaw aparatu z konkretnym obiektywem, wiemy czego mniej więcej oczekiwać. Zwłaszcza w aspekcie stosunku rozmyć i nieostrości planu pierwszego i drugiego. Znając możliwości średniego formatu i robiąc zdjęcie na przysłonie f4 ogniskową 63 mm (odpowiednik 50 mm w pełnej klatce), wiedziałem czego się spodziewać. Względnej separacji planów. Rozmycia tła w stopniu podkreślającym ostrość głównego obiektu. Taka sama ogniskowa - 50 mm na Sony i przymknięcie do f4, nagle ukazała obraz z większą głębią ostrości. Separacja planów już nie była taka duża. Coś jak między pełną klatką, a APS-C. Może nieco w mniejszym zakresie, ale ze zdecydowanie większą głębią kadrów średnioformatowych.

Fujifilm GFX 100S + FujiFilm 110/2 GF R LM WR | 110mm | F/2


Fujifilm GFX 50S II + FujiFilm 110/2 GF R LM WR | 110mm | F/2


Sony A1 + Sony 85/1.4 FE GM | 85mm | F/1.4


Sony A1 + Sony 85/1.4 FE GM | 85mm | F/2


Fujifilm GFX 50S II + FujiFilm 110/2 GF R LM WR | 110mm | F/2 | crop 100%


Sony A1 + Sony 85/1.4 FE GM | 85mm | F/1.4 | crop 100%


Sony A1 + Sony 85/1.4 FE GM | 85mm | F/2 | crop 100%


Fujifilm GFX 100S + FujiFilm 110/2 GF R LM WR | 110mm | F/2 (identyczny kadr dla porównania)


Fujifilm GFX 100S + FujiFilm 110/2 GF R LM WR | 110mm | F/2 | crop 100%



Czwarta różnica - szczegółowość
Matryce średnioformatowe dysponują większą szczegółowością, co widoczne jest zwłaszcza w przypadku mikrodetali. To jest niby oczywiste, ale przy porównywaniu tak wyśrubowanych konstrukcji, należy porównać pliki w wysokiej rozdzielczości, przy powiększeniu na 100%. Tu znowu daje znać o sobie zjawisko podobne do tego z APS-C porównywanego do FF. Mamy szczegółowe zdjęcie np. trawy, kory drzewa, kamieni. Oglądamy je na ekranie w skali powiększenia 50% i wydają się podobnie ostre, wszak pochodzą z równie dobrych obiektywów. Po powiększeniu do 100% na pliku z pełnej klatki mamy źdźbła trawy ostro zarysowane, korę drzewa bardzo ostrą, kamienie szczegółowe. Jest świetnie!
Nie, nie jest! Widzimy to jednak po otwarciu pliku tego samego motywu z matrycy średnioformatowej. Tu kamyczki zawierają więcej informacji, w obrębie ździebeł trawy widzimy zróżnicowania mikrodetali, a kora drzewa potrafi zaskoczyć nas nadmiarem szczegółów. Nawet jeśli początkowo obraz z pełnej klatki wydaje się zadowalający, to po przejściu na analizę zdjęć średnioformatowych, nie mamy złudzeń. Cały czas piszę tu o porównaniu plików z kamer GFX 50S II i Sony A1. Pamiętać musimy o takiej samej rozdzielczości matryc - takiej samej ilości pikseli! Oczywiste jest jednak, że większe piksele rozkładają ten sam obraz na większej powierzchniowo matrycy i dlatego właśnie dochodzi do sytuacji, w której informacja w obrębie szczegółów jest większa w średnim formacie. Dotyczy to zarówno obiektów fotografowanych w zakresie 2-3 m jak i krajobrazów, a może zwłaszcza tam. Muszę jednak nadmienić, że różnice bywają pomijalne przy obiektach, które nie mają mikrodetali i takie zdjęcia mogą się bardzo mało różnić - tu pełnoklatkowe Sony jest mocnym przeciwnikiem. Nie wypowiadam się o fotografiach z GFX 100S, bo te znacznie odstają od tego, co może dać pełna klatka. Jednak to ten parametr powinien najbardziej decydować o wyborze systemu. Jeżeli nie musimy generować potężnych plików, ale zależy nam na jakości możemy spokojnie zostać przy wyborze pełnoklatkowego Sony A1, który mało różni się w obrazie od GFX 50s. Różni się oczywiście, ale nie w sposób dramatyczny.


Sony A1 + Sony 85/1.4 FE GM | 85mm | F/2 | crop 100%


Fujifilm GFX 50S II + FujiFilm 110/2 GF R LM WR | 110mm | F/2 | crop 100%


Fujifilm GFX 100S + FujiFilm 110/2 GF R LM WR | 110mm | F/2 | crop 100%


ISO


Sony A1 + Sony 85/1.4 FE GM | 85mm | F/2 | ISO 12800 | crop 100%


Fujifilm GFX 50S II + FujiFilm 110/2 GF R LM WR | 110mm | F/2 | ISO 12800 | crop 100%


Fujifilm GFX 100S + FujiFilm 110/2 GF R LM WR | 110mm | F/2 | ISO 12800 | crop 100%


Piąta różnica - rozdzielczość
Podejdźmy do analizy rozdzielczości od strony aspektu wielkości piksela. Nietypowo? Tak! Jeżeli porównamy dwie matryce 50 megapikselowe, to powinniśmy uzyskać taką samą wielkość obrazu. To się zgadza. Tylko matryca w średnim formacie jest większa i… N właśnie! Piksele są większe. Nigdy się nad tym nie zastanawiamy, jednak pomyślmy, że pewne szczegółowe fragmenty kadru, będą zapisywane odpowiednimi grupami pikseli. Niejasne? Chyba tak. Już wyjaśniam. Piksele są obecnie znacznie mniejsze niż ziarno błony filmowej w czasach fotografii analogowej. Odpowiednie motywy mają szansę być bardziej szczegółowo oddane. W grę wchodzi odległość przedmiotowa, a właściwie to, ile pikseli będzie budować obraz konkretnego detalu. Podczas gdy w praktyce, porównywane modele, wydają się mieć bardzo zbliżoną do siebie jakość w przypadku obiektów dużych (o dużych detalach, budowanych z dużej ilości pikseli), takich jak na przykład scena z udziałem 2-3 osób fotografowanych z odległości ok. 3-4 metrów obiektywem standardowym, to w przypadku krajobrazu, lub sceny fotografowanej z większej odległości, pełna klatka przegrywa z kretesem. To jest zadziwiające, że pełnoklatkowe Sony daje obrazy bardzo zbliżone do tych ze średnioformatowego GFX`a 50s czy sII.Taka sama porażka związana jest z fotografowaniem na zbliżeniach, gdzie przykładem może być ciasno skadrowany portret. Tu ilość mikrodetali generowanych przez matrycę średnioformatową, jest absolutnie poza konkurencją. Zwłaszcza jeśli obraz pochodzi z modelu GFX 100S.


Fujifilm GFX 100S + FujiFilm 45-100/4 GF R LM OIS WR | 63mm | F/4


Fujifilm GFX 50S + FujiFilm 45-100/4 GF R LM OIS WR | 63mm | F/4


Sony A1 + Sony 50/1.2 FE GM | 50mm | F/4



Szósta różnica - plastyka, plastyka, plastyka
Czyli tak naprawdę kryterium, które wymyka się opisom, ale jest wypadkową wszystkich powyższych cech. Wszystkich, ponieważ obraz oglądany może być na dowolnym urządzeniu, w podobnej rozdzielczości, a jednak sposób prezentacji materiału zdjęciowego w przypadku aparatów średnioformatowych jest widoczna od pierwszej chwili. To właśnie połączenie delikatnych przejść tonalnych, z mniejszą głębią ostrości i dużą ilością informacji w mikrodetalach, dają tę przewagę. Ta ogólna różnica w plastyce, widoczna jest bez względu na skalę powiększenia i uwidacznia się nawet w plikach przeznaczonych do publikacji w sieci. Najbardziej widoczna jest podczas prezentacji tych samych motywów, sfotografowanych obiektywami o tej samej ogniskowej i adekwatnej przysłonie. To zjawisko jest widoczne chyba najbardziej, już podczas fotografowania w wizjerze i na umownym pod względem prezentacji ujęcia, ekranie głównym aparatu.


Sony A1 + Sony 85/1.4 FE GM | 85mm | F/2


Fujifilm GFX 100S + FujiFilm 110/2 GF R LM WR | 110mm | F/2


Siódma różnica - ergonomia

Tym razem na plus dla Sony. Jakkolwiek byśmy nie chcieli być bezstronni (ja się starałem), tego faktu przemilczeć się nie da. Nowoczesne aparaty średnioformatowe są bardzo dobre, świetnie leżą w dłoniach, są w miarę szybkie i działają niezawodnie, ale do Sony A1, jeszcze dużo im brakuje. Tymczasem Sony A1, to nowa jakość wśród aparatów fotograficznych. A1 jest bezwzględnie szybki, skuteczny, lekki i precyzyjny w działaniu. Jeśli ktoś podobne wnioski miał po innych „a siódemkach” Sony, czy „erkach” firmy Canon, to muszę uprzedzić, że to inny wymiar. Podczas, gdy pozostałe modele z pełnoklatkowego topu działają szybko i to szybkie działanie „czuć” w pracy aparatu, tak tu wszystko dzieje się gdzieś w tle, szybko i bez wysiłku, jakby aparat miał dziesięciokrotne nadwyżki mocy obliczeniowej. Wcześniej wspomniałem, że wszystkie aparaty podczas luźnego testu zachowywały się podobnie. Wyjęcie aparatu z torby, przekadrowanie, wyostrzenie i następny… Jednak w Sony trwało, to dokładnie tyle ile trwa wyjęcie aparatu z torby i jego włożenie z powrotem. Średnioformatowi rywale wymagali, przekadrowania, wyostrzenia i naciśnięcia spustu. Pod względem ergonomii Sony zdecydowanie wygrywa swymi małymi gabarytami, masą i szybkością działania.




Dość analiz, przejdźmy do wniosków!

Wnioski po teście są oczywiste, ale dojście do nich nie było już takie proste, ponieważ zawodnik w klasie pełnej klatki, to mocny rywal. Pokusić można by się o stwierdzenie, że nawet w kategorii jakości obrazu, jest on mocną pozycją na rynku. Na tyle mocną, że stanowi on szybszą alternatywę dla średnioformatowych aparatów z matrycą 50 megapikselową. W zestawieniu z obrazami z takich właśnie matryc średnioformatowych to, co generuje A1, jest bardzo zbliżone. Zbliżone nawet w wielu niuansach. Chociaż po wnikliwym oglądzie - wyjątkowi puryści dostrzegą różnice. Subtelne. Ciekawe jest to, i należy o tym pamiętać, że technologia matryc jest zbliżona, ponieważ producentem wszystkich matryc w tym teście jest Sony (w kamerach Hasselblad X, także). To co ta firma uczyniła z matrycą osadzoną w A1 jest absolutnym mistrzostwem. Całe oprogramowanie tego aparatu i jego zachowanie się w sytuacjach zdjęciowych są fenomenalne i bardzo odstające od innych modeli Sony A. Nawet tych uznawanych za bardzo dobre jak A7IV czy A7RIV. Tak dobra matryca celowo nie trafiła do innych producentów. Sony stworzyło legendę pełnej klatki, acz nie wszyscy się tego dowiedzą, ponieważ często zdecyduje zakupowy pragmatyzm i wielu wydawać się będzie, że ten aparat jest zbyt drogi… Tymczasem to, że kilka razy udało mi się pomylić fotografie testowe pomiędzy Sony A1 i GFX 50S II jest bardzo znaczącym obrazem możliwości tego korpusu.

Kurz po starciu Tytanów opada. Ja już wiem, jaka sylwetka wyłoni się, z tumanów pyłu, jako zwycięska, mająca u stóp pokonanych rywali. Tu dochodzimy do momentu, w którym należałoby się zastanowić czy w tym konkretnym momencie, w którym znajduje się rynek foto ze swoją ofertą, jest sens stawiać na konkretnego z mocarzy? Pewnie by tak nie było, gdyby różnica formatu pociągała za sobą skok cenowy. W tym przypadku nie ma to znaczenia. Droższy korpus to korpus pełnoklatkowy Sony A1, który trzeba doposażyć w optykę najwyższej klasy, aby mógł walczyć w kategorii „jakość obrazu”, a taka optyka np. z serii G Master, sporo kosztuje, nie odbiegając specjalnie od cen obiektywów średnioformatowych. Z drugiej strony, najtańszym korpusem w zestawieniu jest GFX 50S II, który ze swą ceną oscylującą w granicach 18 000 złotych, stanowi mocną konkurencję dla reszty graczy. Zwycięzcą na chwilę obecną w kategorii „Bezwzględna jakość obrazu” jest GFX 100S, który nie ma odpowiednika w swej klasie i jest totalnym zwycięzcą zestawienia. Kosztuje mniej niż Sony A1, a każdy obiektyw Fujinon GF, oferuje najwyższą jakość, w cenie porównywalnej do tej z G Master Sony. Jakość z matrycy 100 megapikselowej powala. To jest fakt.

Czy jest to więc moment na przesiadkę? Odpowiedź nie jest jednoznaczna i musimy pamiętać o tym, że całe porównanie dotyczyło bezwzględnej jakości obrazu. Dla profesjonalistów, którzy chcą się wyróżniać na tle konkurencji, to ostatni dzwonek, ponieważ coraz więcej osób wybiera średni format i nawet wchodząc na początku w używany, tani korpus GFX (którykolwiek, ponieważ 50 megapikselowe matryce są prawie identyczne), oferują klientom fotografie wyższej jakości, które mając w sobie tę specyficzną plastykę, przekonują klientów. Dzieje się tak nawet w przypadku, gdy klient nie zdaje sobie sprawy, co w obrazie jest takie fajne. Często widzi „coś innego”, niż to, do czego przywykł. Dotyczy to, nie tylko klientów indywidualnych o mniejszym wyrobieniu, ale także tych zawodowo używających fotografii w swej pracy (agencje reklamowe, PR, działy marketingu itp.).

Każdy zaawansowany amator i hobbysta, który chce osiągać, jak najwyższe rezultaty, powinien jak najwcześniej przemyśleć wejście w średni format, aby nie generować kolejnych wydatków w system o mniejszych zaletach jakościowych. Dodać należy, że to właśnie zaawansowani amatorzy, stanowią często grupę bardzo doświadczonych i dążących do doskonałości pasjonatów wyrafinowanego obrazu, czerpiąc z rozwoju swej pasji najwięcej radości.

Te grupy świadomych twórców zniosą ciężar przemodelowania swej infrastruktury i przebiegu prac nad obrazem, wprowadzając większe powierzchnie do magazynowania plików, co właściwie dotyczy tylko modelu GFX 100S, który generuje pliki RAW o wielkości 200 MB i pliki TIFF o wielkości 305 MB (w rozdzielczości 300 dpi). Różnica w plikach TIFF, pomiędzy Sony A1 i GFX 50S II jest pomijalna (odpowiednio 149 MB i 153 MB dla plików TIFF).

Nie powinni myśleć o średnim formacie, jako głównym narzędziu pracy jedynie reportażyści, oferujący swym klientom idące w tysiące sekwencje zdjęć. Tu średni format się nie tłumaczy, bo klient nie doceni jakości. Takim środowiskiem pracy jest zawód fotografa ślubnego, który potrzebuje szybkiej maszyny do wykonywania dużej ilości fotografii i tu nawet Sony A1 ze swą ceną i wielkością plików się nie obroni. Oni mogą poprzestać nawet na 24 megapikselowych matrycach, a jedynie do zdjęć pozowanych i plenerowych używać korpusu średnioformatowego, miażdżąc okoliczną konkurencję jakością, o której wieść szybko się rozniesie.
Początkujący amatorzy, też nie są odbiorcami aparatów średniego formatu, ponieważ muszą jeszcze szlifować swe umiejętności i dopiero po osiągnięciu odpowiedniego poziomu, świadomie zadecydować o wyborze systemu dla siebie.

Piękne to czasy, w których za te same pieniądze, możemy oczekiwać znacznie wyższej jakości fotografii. Jeśli chcecie się przekonać, jak bardzo średni format jest w stanie zmienić Waszą fotografię, zawsze pozostaje możliwość przetestowania korpusu w rentalu czy profesjonalnym sklepie fotograficznym. Można też wejść w średni format z poziomu używanego korpusu GFX 50 S czy 50 R, który można nabyć już za kwotę w przedziale 9000 - 13 000 złotych!

Pamiętajcie, że plastyka matrycy średnioformatowej, jest inna od tego, co daje format małoobrazkowy. Nawet pliki porównywalne, bo generowane przez 50 megapikselowe matryce, w różnych formatach, różnią się wyglądem. To właśnie ten argument sprawił, że mimo na nowo odkrytej w czasie testu fascynacji łatwością pracy lekkim korpusem Sony A1, wróciłem z radością do zdjęć z modelu GFX 100S, które są aktualnie, topem, topów w kategorii jakości. Po naciśnięciu spustu jesteśmy pewni, że mamy fotografię o najwyższych parametrach, która szybko nie straci użytecznej jakości. Przeanalizujcie sami, dołączone do tekstu przykłady. Myślcie, oceniajcie, porównujcie i wyciągajcie wnioski. Najważniejsza jest Wasza fotografia!

Autorem tekstu jest Maciej Taichman