Menu bloga

Najnowsze wpisy

Na rowerze z FujiFilm X-E3

1963 Zobacz 1 Liked

Ambasador Fuji - Paweł Kosicki zabiera bezlusterkowca X-E3 w podróż w ramach realizacji swojego nowego projektu. Zapraszamy do zapoznania się z krótką recenzją najnowszego modelu FujiFilm!

Na rowerze z Fujifilm X-E3

Tym razem odwiedzę Berlin, pomyślałem bez chwili wahania, kiedy Fujifilm zaproponowało mi test nowego X-E3. „Cycyling my mind”, efekt mojej „rowerowej korby” to projekt fotograficzny, który od kilku lat realizuję w miastach Europy i w Nowym Jorku. Wypożyczam rower, czasem zabieram swój i jeżdżąc nim od rana do wieczora eksploruję miasto fotografując życie rowerowe.

Nie każdy aparat nadaje się do tego rodzaju pracy. Mój musi być przede wszystkim mały, lekki i wytrzymały. Nie zabieram ze sobą torby, nie sprawdza się. Przewieszam jedynie aparat przez ramię, a do paska przypinam futerał na dodatkowy obiektyw, gdzie trzymam jeszcze zapasową baterię i kartę. To wszystko. Mniej znaczy więcej, w tym wypadku to nie puste hasło, a konieczność.

Obiektywy jak wspomniałem zabieram dwa. Ostatnio porzuciłem te jaśniejsze na rzecz małych Fujinonów o jasności f2,0. W podróży sprawdzają się najlepiej, a w przypadku mojego,  rowerowego fotografowania są absolutnie idealne. Małe, lekkie, uszczelnione, z pierścieniem przysłony na zewnątrz i jeszcze gwarantują jakość rejestrowanego obrazu na najwyższym poziomie. Do aparatu przypinam zawsze 23 mm, w futerale przy pasku chowam 35 lub 50 mm, zależnie od pomysłu, który mam na dany dzień, od nastroju, czasem od przypadku. Kiedy planuję robić portrety, ponieważ akurat tego dnia mam ochotę na rozmowy, ochotę na ludzi, wybieram 50 mm. Z kolei kiedy pada, a chmury sięgają kierownicy,  zanurzam się w detalach, wybierając standard, czyli 35 mm. To wszystko. Żadnych filtrów, statywów i innych nieznanych mi nawet dodatków. Nadmiar rozprasza, a ja muszę się przecież skupić na temacie. Sytuacja, w której mam zbyt duży wybór, dwa aparaty, cztery zoomy, lampy, filtry i statywy napawa mnie lękiem. Doświadczyłem tego kilka razy i nigdy wtedy nie zrobiłem dobrych zdjęć.

Jadę więc rowerem, z przerzuconym na ramieniu, jeszcze pachnącym nowością, srebrnym X-E3. To co rzuca się w oczy przy pierwszym kontakcie z nowym aparatem, co wyróżnia go względem poprzedników to mocno poprawiony design. Aparat został wyposażony w joystick co moim zdaniem jest rewelacyjnym rozwiązaniem. Jakby tego było mało, projektanci usunęli kilka zbędnych przycisków, czyniąc sterowanie aparatem intuicyjnym. Nareszcie. Prostota jest szczytem wyrafinowania, mawiał Leonardo Da Vinci.

W szkołach fotograficznych uczą, że aparat trzymamy zawsze oburącz. Cóż, ja zawsze lubiłem łamać zasady, zwłaszcza te, które nie mają uzasadnienia. Jadąc rowerem zmuszony byłem jedną ręką trzymać kierownicę, drugą fotografować. Niemożliwe? I tu dochodzi do głosu ów minimalny design, który tak bardzo mnie uwiódł w X-E3. Jeśli tylko na samym początku odpowiednio ustawimy menu aparatu, fotografowanie jedną ręką w żaden sposób nas nie ogranicza. Możemy dosłownie wszystko. X-E3 jest mobilny, oferując jakość obrazu przez duże "J". Sercem bowiem jego jest matryca, którą znamy z flagowego X-Pro2. Rozdzielczość na poziomie 24 mln pikseli i ogromna pojemność tonalna, którą oferuje czujnik X-TRANS czynią z niewielkiego X-E3 nie tylko fotograficzny notatnik lub aparat dla podróżnika, ale także narzędzie dla artysty, któremu nieobce są galeryjne powiększenia wielkości 70x100 cm.

Powróćmy do tego co na zewnątrz. Ekran LCD zyskał dotyk. Nie byłem dotąd przekonany do tego rodzaju novum, jednak „dotyk”, o który poszerzono X-E3, jest inny, zachwyca i jednocześnie zadziwia. Otóż wyobraźcie sobie, że fotografujecie na ulicy, scena wciąż się zmienia, płaszczyzna ostrości wiruje, a wy nie chcecie użyć śledzenia obiektu, bo podobnie jak ja, jesteście nieco staroświeccy. Ktoś powie joystick, ok, ale to nie wystarcza. Co robimy? Otóż, odpowiednio ustawiając nasz aparat, fotografując przez wizjer z przyłożonym okiem, zmieniamy punkt ostrości przesuwając kciukiem po ekranie naszego skąd inąd wygaszonego ekranu LCD. Ekran przejmuje wtedy rolę joysticka pozwalając zareagować w ułamku sekundy. Rozwiązanie intuicyjne, efektywne i efektowne. W przypadku kiedy jedziemy rowerem, nawet powoli, taka możliwość bardzo ułatwia nam pracę. Kiedy na moment przystawałem na światłach, potrzebowałem jedynie chwili by obrócić aparat zza pleców, włączyć go, ustawić przysłonę na 2,8, przyłożyć oko, kciukiem wybrać punkt ostrości na wygaszonym ekranie i zrobić zdjęcie. Potem wystarczyło już tylko przesunąć aparat na plecy i w ułamku sekundy ruszyć dalej rzeką „płynących” rowerzystów. Prawda, że łatwe?

Projektanci dodali jeszcze jeden drobiazg. Tuż obok zegarka, jak nazywam pokrętło ustawienia migawki, dodano dźwignię trybu auto, opcję, która robi za nas wszystko. Niepotrzebne? Otóż nie. Zdarzają się bowiem sytuacje w życiu każdego fotografa, nawet tego najbardziej profesjonalnego, ortodoksyjnego, znanego z tego, że tylko manual , że przed naszym obiektywem wyrośnie sytuacja wyjątkowa, która z pewnością nigdy się już nie powtórzy. Nie ma wtedy czasu na nic, literalnie NIC. I wtedy przychodzi z pomocą ta mała, niepozorna dźwignia. Jednym ruchem przestawiamy ją do pozycji Auto i robimy zdjęcie. Najważniejsze, że „to mamy”!  Aparat ustawił ekspozycję, pomagając sobie opcją auto ISO, ustawił ostrość, pomagając sobie trybem rozpoznawania twarzy i poprawnie zarejestrował tę jedyną, unikalną scenę.  Uwierzcie, życie potrafi zaskakiwać, warto mieć więc taką opcję.

Na koniec muszę powiedzieć jeszcze o tym co poza walorami technicznym jest dla mnie równie istotne. Dwie rzeczy. Jakość wykonania i uroda. W podróży aparat nie może nas zawieść. X-E3 zbudowany jest z magnezu. Mimo że niewielki i lekki, jest wytrzymały i bardzo solidnie wykonany. Nie będą się Wam odklejać żadne gumy, a migawka rdzewieć – jestem pewien.

Druga kwestia to uroda. Zabrzmi to może jak żart, ale nie umiem robić dobrych zdjęć brzydkimi aparatami, a na pewno bym tego nie chciał. Lubię kiedy moja kamera ma urok, kiedy pełni rolę notatnika, leży na nocnym stoliku czy na kuchennym blacie, kiedy jest zawsze pod ręką.Fujifilm X-E3 jest piękny, ma styl i uwierzcie mi, miło jest budzić się codziennie obok niego.

Pawel Kosicki

Opublikowany w: Wszystkie wpisy