Menu bloga

Najnowsze wpisy

120 kilometrów na ramieniu z Fujifilm GFX 50s - Test

2787 Zobacz 6 Liked

Wielu fotografów czekało na Fujifilm GFX50s już od pierwszych zapowiedzi, które obiecywały połączenie jakości obrazu oferowanej przez aparaty średnioformatowe, z ergonomią pracy znaną z lustrzanek cyfrowych, do których przecież większość zawodowców jest przyzwyczajona, czy wręcz większych aparatów bezlusterkowych. Finalnie firma Fujifilm zaproponowała bezlusterkowy korpus, który śmiało można nazwać "pomostem" pomiędzy najbardziej zaawansowanymi, cyfrowy konstrukcjami średnioformatowymi, które dysponują matrycami o rozmiarze 53,9 x 40,4 mm, a sprzętem pełoklatkowym, w rozumieniu małego obrazka. Fujifilm GFX50s z jego 51,4-milionowym przetwornikiem o wymiarach 43,8 x 32,9 mm możemy chyba określić czymś w rodzaju formatu APS-C, czy może nawet APS-H świata cyfrowej fotografii średnioformatowej, a wyposażenie go w czujnik tego rozmiaru to chyba najrozsądniejszy ruch, jaki można było wykonać dla popularyzacji i zwiększenia dostępności sprzętu średnioformatowego.


Fujifilm 32-64/4 GF LM WR


Pierwszą myślą, która przez ułamek sekundy zaświtała mi w głowie, gdy odbierałem aparat w Sklepie Fotograficznym e-oko.pl, było wspomnienie o moim pierwszym aparacie cyfrowym, który posiadałem jakieś półtorej dekady temu - Fuji S5500. Chociaż oczywistym jest, że technologicznie to dwa zupełnie różne urządzenia, to jednak już pierwszy rzut oka na GFX50s pozwolił dostrzec pewne ponadczasowe rozwiązania w jego designie i konstrukcji. Kolejne rzuty oka i pierwszy kontakt ręki z aparatem pozwoliły stwierdzić, że nowy średni format od Fujifilm to bardzo zgrabny sprzęt, który dzięki naprawdę pokaźnemu gripowi i dobremu wyważeniu na dodatek bardzo dobrze leży w dłoni. Mając do czynienia z urządzeniem o wymiarach 148 x 94 x 91 mm i wadze 740 g, trudno w pierwszej chwili uwierzyć, że trzymamy w rękach średni format. Mamy wrażenie obcowania raczej z pełnoklatkowym bezlusterkowcem, lub lustrzanką małoobrazkową. Dopiero gdy dokręcimy do korpusu jeden z systemowych obiektywów Fujinon GF jasne robi się dla nas, że obiektyw, ze względu na potrzebę pokrycia większego pola obrazowego, jest jednak masywniejszy, niż obiektyw małoobrazkowy, o odpowiadających mu parametrach. Finalnie bez większych problemów udało mi się zmieścić do mojej ulubionej torby fotograficznej, w której na co dzień noszę pełnoklatkową lustrzankę z gripem, kilka obiektywów i lampę błyskową, korpus GFX50s z dokręconym obiektywem Fujifilm GF 23 mm f/4 R LM WR i dodatkowe obiektywy: Fujifilm GF 32-64 mm f/4.0 R LM WR i FujiFilm GF 120mm F4 Macro R LM OIS WR. Po wszystkim zastało w torbie jeszcze trochę miejsca, co dobrze pokazuje, że sprzęt jest dość kompaktowy, a przemieszczanie się z nim nie przysparza problemów.



Fujifilm 23/4 GF LM WR


Omówmy zatem budowę Fujifilm GFX50s. Korpus aparatu zbudowany jest w całości ze stopów magnezu, posiada również uszczelnienia, które zabezpieczają go przed pyłem, czy zachlapaniem. Fakt ten sprawia, że w przeciwieństwie do innych cyfrowych rozwiązań średnioformatowych, nie jest to aparat zaprojektowany z myślą tylko i wyłącznie o pracy w studyjnych, sterylnych warunkach, stąd też między innymi pomysł, aby zabrać go w podróż. Na górnej ściance korpusu nie znajdziemy, charakterystycznego dla większości producentów sprzętu fotograficznego, koła wyboru trybów. Zamiast tego mamy dwa równej wielkości koła, posiadające możliwość zablokowania, z których jedno odpowiada za wybór czułości ISO, a drugie za wybór czasu naświetlania. Za kontrolę przysłony odpowiada w systemie Fuji pierścień, znajdujący się na każdym obiektywie. Zarówno koła wyboru umieszczone na aparacie, jak i pierścień przysłony na obiektywie posiadają pozycję "A" jak AUTO. Dzięki temu zabiegowi, bez umieszczania na aparacie koła wyboru trybów, w jakich pracuje automatyka naświetlania, możemy bez problemu pracować w pełni manualnie, lub w preselekcjach czasu i przysłony, ustawiając jedną wartość manualnie, a drugą w pozycji "A". To chyba jeden z najciekawszych zabiegów wiążących się z ergonomią, jaki można znaleźć u współczesnych producentów sprzętu fotograficznego. Sprawia, że ustawianie parametrów ekspozycji odbywa się nie tylko szybko, ale i bardzo intuicyjnie, przywodząc na myśl obsługę aparatu analogowego. Na górnej ściance aparatu znajdziemy oczywiście również sanki lampy błyskowej, które służą również do mocowania elektronicznego wizjera o rozdzielczości 3,69 mln pikseli, spust migawki okolony pierścieniem włącznika aparatu, oraz monochromatyczny wyświetlacz o przekątnej 1,28", który w bardzo prosty i przejrzysty sposób pokazuje aktualne parametry pracy aparatu. Oprócz tego są tu też 3 niewielkie przyciski, z których jeden oznaczony "DRIVE" odpowiada za tryb pracy "napędu" aparatu (mamy tu do wyboru zdjęcia pojedyncze, zdjęcia seryjne, różne rodzaje bracketingu ekspozycji i tryb filmowy), drugi za podświetlanie górnego ekranu (czy raczej odwracanie kolorów, które ze względu na konstrukcję ekranu daje wrażenie podświetlenia), a trzeci za korekcję automatycznego ustawienie ekspozycji. Ten ostatni działa w połączeniu z pokrętłem umiejscowionym pod kciukiem na tylnej ściance i mam do ich działania drobne zastrzeżenie. Po pierwsze przycisk jest bardzo mały i umieszczony w miejscu zmuszającym do nienaturalnego wygięcia palca wskazującego, a po drugie pokrętło wystaje z obudowy naprawdę delikatnie i posiada dość słabo wyczuwalny skok, przez co jest mało precyzyjne. Z tego względu wprowadzanie korekty ekspozycji jest mało wygodne.


Fujifilm 32-64/4 GF LM WR


Na przedniej ściance aparatu znajdziemy oczywiście mocowanie obiektywu, z przyciskiem zwalniającym obiektyw umieszczonym z drugiej strony, niż mają to w zwyczaju robić wiodący producenci lustrzanek, wymaga to więc przyzwyczajenia. Mamy tu też duży, głęboki i bardzo wygodny grip z pokrętłem obsługiwanym palcem wskazującym, jeden z kilku nieopisanych przycisków, które znajdziemy na korpusie, a którym możemy przypisać dowolne funkcje oraz koncentryczne gniazdo synchronizacyjne. Tylną ściankę zajmuje klasyczny 4-kierunkowy wybierak z dodatkowym przyciskiem "MENU/OK" w środku, przycisk "DISP/BACK", wielokierunkowy dżojstik służący do wyboru pól autofocusa, wspomniane wyżej pokrętło wielofunkcyjne, trzy kolejne nieopisane guziki, których funkcje możemy dostosować do swoich preferencji, oraz umieszczony na naprawdę dużym i bardzo wygodnym profilu pod kciuk przycisk "Q", który pozwala na wywołanie skróconego menu, dającego dostęp do najważniejszych ustawień aparatu. Na tylnej ściance znajdziemy też odchylany, 3,2-calowy ekran LCD o rozdzielczości 2,359 mln punktów, umieszczony na pokaźnym zgrubieniu korpusu. Ponad ekranem umieszczono przełącznik trybu pracy autofocusa oraz guziki odpowiedzialne za odtwarzanie i usuwanie zdjęć. Tu też drobne zastrzeżenie - kiedy pracujemy z przypiętym do aparatu wizjerem elektronicznym, w czasie przyciskania guzika odpowiedzialnego za wyświetlanie zdjęć, łatwo przesłonić umieszczony w wizjerze czujnik odpowiedzialny za przełączanie między wyświetlaniem obrazu w nim a na ekranie, co skutkuje mignięciem obrazu na ekranie i odrobinę spowalnia pracę. Na prawej ściance aparatu umieszczono podwójne gniazdo na karty pamięci SD, zaś na lewej gniazdo USB 3.0, port microHDMI, złącze elektronicznego wężyka spustowego, gniazdo dla zasilacza, oraz wejście mikrofonowe i wyjście słuchawkowe. Co ciekawe, wbrew powszechnej praktyce, gniazdo akumulatora również umieszczone jest na lewej ściance, co w aparacie który pewnie często będzie pracował przykręcony do statywu jest naprawdę świetnym rozwiązaniem, a jednocześnie pozwoliło na zastosowanie większego akumulatora niż ten, który zmieściłby się w gripie, tak jak u większości producentów.

Fujifilm 23/4 GF LM WR


A jak fotografuje się Fuji GFX50s? Na pewno na rynku uda się znaleźć wiele aparatów, które ze względu na mniejsze gabaryty o wiele lepiej sprawdzą się w podróży. Sam osobiście w ciągu tygodnia pokonałem, z tym aparatem na ramieniu, piechotą ponad 120 km spacerując po okolicach Porto i Lizbony i nie mam zamiaru udawać, że nie odczułem jego rozmiaru i masy. Z drugiej jednak strony nie jestem chyba w stanie znaleźć innego aparatu, który w tak niewielkim mimo wszystko opakowaniu zapewniłby mi tak oszałamiającą jakość zdjęć, doskonałą reprodukcję szczegółów i ogromna głębię tonalną produkowanego obrazu, a jednocześnie zabieranie go na wyprawę nie graniczyłoby z szaleństwem. W połączeniu ze świetną optyką Fujinon, która to firma znana jest między innymi z produkcji nieprawdopodobnie drogich, profesjonalnych obiektywów filmowych, fotografowanie GFX50s to naprawdę ogromna przyjemność. Szybkość pracy aparatu odstaje co prawda od topowych lustrzanek, czy pełnoklatkowych bezlusterkowców, ale kiedy uświadomimy sobie, że pracujemy jednak średnim formatem, to robi się co najmniej bardzo dobrze. Autofocus pracujący w oparciu o detekcję kontrastu bardzo dobrze i sprawnie radzi sobie z ostrzeniem w trybie Single. Niestety w trybie Continuous, nawet w przypadku statycznych ujęć, wykazuje tendencję do ciągłego przesuwania punktu ostrości i w konsekwencji dość ciężko zrobić w tym trybie ostre zdjęcie. Tu pozwolę sobie zacytować Pana Cezarego Janickiego ze Sklepu Fotograficznego e-oko.pl: "Raczej ciężko GFXem fotografować sport. No chyba, że rozgrywki szachowe." Z drugiej strony - ile jest na rynku średnioformatowych aparatów cyfrowych, wyposażonych w 425 pól ostrości i ciągły tryb autofocusa? Oprócz tego w podróży doskonale sprawdziła się funkcja przesyłania zdjęć z aparatu przy pomocy WiFi bezpośrednio do smartfona. Dzięki niej w każdej chwili, bez pośrednictwa kabli i komputera, mogłem przenieść do pamięci swojego telefonu zmniejszone do rozmiaru 3,1 mpix zdjęcia w formacie JPG. Warto dodać, że dzięki fantastycznie działającym trybom symulacji filmu analogowego, które Fuji implementuje do swoich aparatów, takie zdjęcia praktycznie nie wymagają obróbki przed umieszczeniem ich na przykład w mediach społecznościowych.


Fujifilm 120/4 GF LM OIS


Fujifilm GFX50s
wyzwolił we mnie dużą potrzebę szukania ciekawych kadrów architektonicznych i pejzażowych, które to nurty w fotografii nigdy nie były mi specjalnie bliskie, ale zaczęły mi sprawiać ogromną satysfakcję, kiedy przekonałem się, jak wiele w temacie reprodukcji kolorów, bardzo drobnych detali i tonalności obrazu ma do zaoferowania ten aparat. Na pewno w dużym stopniu odmienił też moje spojrzenie na temat szeroko dyskutowanej, ale nie do końca zdefiniowanej "plastyki obrazu". Zastanawiam się nawet, czy będę umiał się jeszcze zachwycać zdjęciami pochodzącymi z małoobrazkowych aparatów pełnoklatkowych, mając gdzieś z tyłu głowy, jak wiele można wykrzesać z niemal dwa razy większej matrycy. Czy jest w tym wszystkim przysłowiowa "łyżka dziegciu"? Chyba tylko cena sprzętu, która z jednej strony wynosząc okolice 30 000 zł za korpus jest naprawdę wysoka, ale z drugiej strony niewiele wyższa od cen pełnoklatkowych lustrzanek z najwyższej półki. Ceny obiektywów też nie należą do najniższych, bo na przykład obiektyw Fujifilm GF 32-64 mm f/4.0 R LM WR, którego, ze względu na jego uniwersalność, używałem przez zdecydowaną większość czasu w swojej podróży kosztuje blisko 11 000 zł, niemniej jednak w Komisie Fotograficznym e-oko.pl już zaczynają się pojawiać pierwsze używane sztuki obiektywów do tego systemu, które znaleźć tam można w bardziej przystępnej cenie.



Fujifilm 32-64/4 GF LM WR


Fujifilm GFX50s
na pewno nie jest aparatem uniwersalnym. Ma swoje przywary, które jednak tracą na znaczeniu w zestawieniu z jakością produkowanego przez niego obrazu. Gdyby moimi głównymi polami działalności fotograficznej były zdjęcia architektury, krajobrazu, czy naprawdę wysokiej klasy fotografia produktowa, to Fujifilm GFX50s byłby aparatem, który chętnie bym wybrał, bo na pewno doskonale sprawdziłby się na każdym z nich zapewniając bezkompromisową jakość obrazu.

Fujifilm 32-64/4 GF LM WR


Tekst i zdjęcia Adam Niedbała
E-OKO Autoryzowany Sklep Fotograficzny Marki Fujifilm

Opublikowany w: Testy sprzętu foto